W dzisiejszym poście chciałbym zwrócić uwagę na pewien aspekt rekonstrukcji jakim jest osadzenie rekonstruowania na wątkach militarnych. Poszukać powodów takiego stanu rzeczy i odpowiedzieć na kilka pytań związanych z organizacją wydarzeń rekonstrukcyjnych niezwiązanych ze sferą militarną
Jednak zdarzają się wyjątki, gdzie najważniejsze jest np rzemiosło i takie wydarzenia organizowane są np na Pomorzu, ale każda osoba bardziej zorientowana w środowisku rekonstrukcyjnym wie, że są to wydarzenia marginalne. Co więcej, wydarzeń o charakterze militarnym organizowanych jest tak dużo, że jeśli organizowane jest coś niezwiązane ze sferą militarną jest przyjmowane zazwyczaj z wielkim zainteresowaniem. Przykładem mogą być brytyjskie serie "Farma Tudorów" czy "Sekrety zamku" gdzie kładzie się nacisk na to jak żyło się w dawnych czasach, a aspektu militarnego praktycznie nie ma.
Nasuwa mi się tutaj jedno pytanie. Co zrobić by imprez niemilitarnych było więcej? Moim zdaniem kluczowe sprawy to:
- Pójście na kompromisy - jako, że zrekonstruowanej zabudowy średniowiecznej innej niż zamki czy wczesnośredniowieczne grodziska nie ma trzeba pójść na kompromisy i osadzić wydarzenie rekonstrukcyjne w miastach gdzie istnieją relikty zabudowy miejskiej jak choćby mury, kościoły, spichrze, domy murach. Tym samym przynajmniej w otoczeniu tych budynków skazani jesteśmy na współczesność, ale pozwala to wziąć udział osobą nie posiadającym namiotów czy nie interesujących się aspektem wojskowym.
-Fabularyzacja imprezy - stworzenie fabuły na tyle rozbudowanej i plastycznej by w połączeniu z lokalizacją istniała możliwość poczucia jak osoba z epoki.
Swoje wywody oprałem na rekonstrukcji późnośredniowiecznej bo to środowisko znam. Zapraszam do dyskusji na ten temat. A dla was drodzy czytelnicy jaka wersja rekonstrukcji jest najbardziej interesująca? Ja po kilku latach tej powiązanej z wojną skłaniam się raczej do tej niemilitarnej na co myślę ogromny wpływ ma przedmiot moich studiów jaką jest archeologią, która przynajmniej dla okresów przedhisotrycznych nie opiera się na wydarzeniach militarnych co bardzo często ma miejsce w historii.
Natrafiłam na wpis i aż stwierdziłam, że się wypowiem :3 Może nie stwierdzę nic ultra-odkrywczego, no, ale...
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim, jak na mój gust, najpierw należałoby poszukać przyczyny, czemu właściwie jest taki pęd na tą militaryzację. Zauważyłam to na przykładzie odtwórstwa wczesnego i późnego, a także przy problemach organizacyjnych imprez.
Imprezy reko w Polsce są postrzegane jako atrakcja turystyczna. Wiele imprez reko jest finansowanych z zewnętrznych źródeł (gmina, prywatne firmy, czy cuś...). Zazwyczaj te zewnętrzne źródła sypią kasę na zapewnienie podstawowych potrzeb rekonów na wyjazdach, ale chcą też na tym odpowiednio zarobić, chociażby wystawiając budę z piwem. Organizatorzy więc w jakiś sposób muszą im tych turystów nagonić. Żeby ich nagonić, trza ich ściągnąć. A co najbardziej ściąga turystów? Walki :] Jak dla mnie to jest jeden z głównych problemów, dla których ta militaryzacja jest cały czas obecna i ewoluuje w kierunku sportu.
Co zrobić, żeby temu zaradzić? W teorii - pozbyć się sponsorów. Jak nie ma sponsora, który wymusza prowadzenia imprezy pod kątem turystów, to nie ma też przymusu, coby te walki robić. No, ale z drugiej strony - nie ma tez kasy na podstawowe potrzeby dla odtwórców (drewno, siano, żywność). Trza sobie wszystko to zapewnić samemu, albo robić imprezę składkową.
Trzeba by również powalczyć z zakorzenioną "modą" na walki poprzez zachęcanie do znalezienia innych zajęć. I tu rzeczywiście mogłaby pomóc lekka fabularyzacja imprez :D Również, jak na mój gust, po prostu otwarte warsztaty rzemieślnicze sporo by dały. Żeby można było po prostu spróbować czegoś innego, nie tylko walk.
Chyba koniec wymądrzania z mojej strony ;3